Jagoda i Wojtek i droga mleczna!!!
Nastał okres izolacji, spokoju… człowiek ma więcej czasu, zatem można zrobić to, na co w codziennej gonitwie nie zawsze ma czas. Jednym słowem, pora uzupełnić bloga! 🙂
Przyszła więc pora na ślub Jagody i Wojtka! Ślub wyjątkowy dla mnie z kilku powodów. Między innymi dlatego, że z Tą parą znam się już jakiś czas. Niesamowicie pozytywni ludzie, z brutalnie sarkastycznym poczuciem humoru, więc jak się domyślacie, łatwo się dogadywaliśmy! A kto mnie zna wie, że sarkazm, to moja ulubiona forma wypowiedzi 🙂
W dzień ślubu wszystko bardzo szybko się działo! Wiadomo, że przy organizacji takiego wydarzenia zawsze wszystko szybko się dzieje, ale tu działo się ekspresowo. Z tego wszystkiego nie zdążyliśmy sfotografować Wojtka przygotowań. Cóż… w życiu różnie bywa a w dniu ślubu tym bardziej! Na szczęście wszystko dalej potoczyło się spokojnie i wszyscy mogli cieszyć się tym pięknym dniem!
Uroczystość w kościele w towarzystwie trzech zaprzyjaźnionych kapłanów, nie należała do zwyczajnych. Wszystko w rodzinnej atmosferze, spokoju i z uśmiechami. Prawie nie było widać stresu u Państwa młodych :)! Po uroczystości, wiadomo… trzeba się zabawić!!! Wesele odbyło się w bardzo klimatycznej sali Splendor w Bielawie. Klimatycznej i bardzo wymagającej, bowiem jest duża, wysoka i ma bardzo mało światła (nie licząc świateł dyskotekowych, bo tych jest chyba nawet za dużo), ale lubię tę salę bo jest kolorowo i daje dużo możliwości! Nie będę pisał, że goście dopisali i zabawa była szampańska, bo to widać na zdjęciach. Powiem, że było fenomenalnie!
To o czym chciałem Wam opowiedzieć, to sesja plenerowa! Ona sprawiła że cała opowieść Jagody i Wojtka jest wyjątkowa! Trzeba przyznać, że planów na miejsce sesji plenerowej było wiele, ale ostatecznie postanowiliśmy wybrać się do palmiarni w Wałbrzychu (każdy mówił, że tam jest po prostu pięknie). Co zatem poszło nie tak, że tam nie dojechaliśmy? To, że padł pomysł zrobienia sesji przy ognisku! Okazało się to strzałem w dziesiątkę! Wybraliśmy się więc w Góry Sowie, bo ładne widoki i przyjaźnie tam było. Co prawda było zimno… ale mówi się, że przy ognisku można się rozgrzać. Natomiast co innego gdy fotograf każe odejść od ognia i stać w trawie na zboczu stoku narciarskiego, bo spodobały mu się gwiazdy! Cóż, jak mus to mus… jednak chyba im się to spodobało bo Wojtek ciągle krzyczał: „nie śpiesz się, my nic nie czujemy, jest ok, wcale się nie musisz śpieszyć!” (chyba był to lekki sarkazm, ale pewności nie mam, mi było przyjemnie bo… stałem bliżej ogniska) 😀 W każdy razie… wyszło coś magicznego… Sami zobaczcie!